niedziela, 17 stycznia 2021

PRZEDŁUŻAMY PROJEKT!

Po wielokrotnych konsultacjach z koordynatorami, przedłużamy projekt do końca wakacji 2021 roku, rozpoczynając równocześnie zajęcia online, aby zrealizować program projektu. A może okaże się, że uda nam się jeszcze dokądś pojechać? No cóż, na razie czekamy na zgłoszenia uczniów do projektu i rozpoczniemy niebawem serię międzynarodowych zajęć :)

wtorek, 7 stycznia 2020

WYNIKI KONKURSU NA WYJAZD DO RUMUNII

Ha! Trudna sprawa! Mamy wreszcie wyłonioną grupę, która udaje się do Dorohoi w Rumunii na początku marca. Oto oni:

Konkurs logo:
1. Maja Piechocka 8s

Konkurs na znanego Polaka:
2. Anna Sadłowska 6p
3. Michalina Mielczarska 5s
4. Julian Urbańczyk 6p

Konkurs na tradycję:
5. Mikołaj Głąb 7a
6. Paweł Zduńczyk 7a


poniedziałek, 4 listopada 2019

NOWE KONKURSY!

Wyjazd do Dorohoi w Rumunii 8-14.03.2020
 
W CZASIE SPOTKANIA BĘDZIEMY ROZMAWIAĆ O CIEKAWYCH LUDZIACH I ZWYCZAJACH NASZYCH KRAJÓW. DLATEGO NALEŻY PRZYGOTOWAĆ PREZENTACJĘ (W DOWOLNYM FORMACIE: POWER POINT, PREVI, FILM, ALBUM, KOMIKS, COKOLWIEK INNEGO WYMYŚLISZ) 
 ZNANEJ POSTACI Z POLSKI (ŻYJĄCEJ OBECNIE LUB ZMARŁEJ), KTÓRA WIELE OSIĄGNĘŁA I KTÓREJ DOROBKIEM MOŻEMY SIĘ POCHWALIĆ. 
 ZWYCZAJU, JAKI OBOWIĄZUJE U NAS W POLSCE (ŚWIĄTECZNYM, BĄDŹ OBYCZAJOWYM)
ZRÓB PREZENTACJĘ NA KTÓRYŚ Z POWYŻSZYCH TEMATÓW. POSTARAJ SIĘ, ABY PRACA BYŁA PRZEJRZYSTA, CIEKAWA I W MIARĘ POPRAWNA JĘZYKOWO (PO ANGIELSKU!). MOŻESZ ŁĄCZYĆ TECHNIKI, MOŻESZ DOŁĄCZYĆ JAKIEŚ ZADANIA DLA ZAGRANICZNYCH UCZNIÓW – WSZYSTKO W TWOICH RĘKACH. 
ZŁÓŻ JĄ U P. MICHAŁA SZYMAŃSKIEGO OSOBIŚCIE LUB NA MAILA (nomadyczny@op.pl) do 22.12.
 
 
2. Konkurs na logo projektu Uniting The Differences - również wyjazd do Dorohoi dla najlepszego projektu. Należy wykonać logo projektu dowolną techniką i przesłać / oddać p. Michałowi Szymańskiemu do 10.12. 

WIZYTA W VIEIRA DO MINHO 20.10-26.10.2019

NIEDZIELA 20.10

Oto trzecie spotkanie projektowe doszło wreszcie do skutku, a szóstka uczniów: Paweł Zduńczyk (7a), Maja Piechocka (8s), Jan Bocian (7b), Zosia Jaworska (8b), Mikołaj Głąb (7a) i Marek Drużycki (8s) ruszyli do dalekiej Portugalii w towarzystwie koordynatora projektu, p. Michała Szymańskiego i p. Agnieszki Kidy. Podróż zaczęła się przed 10 lotem do Frankfurtu, skąd półtorej godziny później polecieliśmy do Porto. Tu czekała na nas grupa turecka i gospodarz, dyrektor szkoły portugalskiej, p. Fernando Gomes. Razem wsiedliśmy do autokaru, zabraliśmy po drodze z miasta grupę grecką i ruszyliśmy w kierunku Bragi. W Bradze zostali w hotelu nauczyciele, a uczniowie udali się do Vieira do Minho, gdzie czekały na nich rodziny goszczące. Wieczór spędziliśmy na zapoznaniu się z gospodarzami.   

*********************************************************************************
Relacja Mikołaja Głąba:
Przed wyjazdem spodziewałem się, że będziemy mieszkać w małej miejscowości, natomiast okazało się, że jest to sympatyczne miasteczko, w którym są restauracje, sporo sklepów, a nawet audytorium. Spodziewałem się też, że będzie nieco cieplej, niż w Polsce.
Jak na taką miejscowość, szkoła a właściwie zespół szkół był bardzo duży. Była tam ogromna sala gimnastyczna, dwa boiska, kilka sklepików, trzy sekretariaty i bardzo dużo sal lekcyjnych w różnych budynkach połączonych ze sobą chodnikami i ścieżkami. Ponadto przez teren szkolny przepływała rzeka.
Zostałem bardzo ciepło przyjęty mimo, że dobrze w rodzinie mówił po angielsku tylko tata. Zjadłem u nich trochę lokalnych i nie tylko potraw, codziennie dostawałem czysty ręcznik i jeżeli mama miała czas, to prała mi ubrania. Poza tym dom był bardzo ładny i zadbany od zewnątrz i od wewnątrz.
Przede wszystkim podobało mi się, że dużo czasu poświęciliśmy na zwiedzanie i inne atrakcje, a prezentacje każdy zdążył pokazać. Mieliśmy też dużo czasu wolnego na wycieczkach, który pozwolił na samodzielne zwiedzanie miast.
Nie podobało mi się za to, że zimno było nie tylko na zewnątrz, ale też w pomieszczeniach. Zdziwiło mnie, że inne kraje zamiast zwiedzać i poznawać nowe miejsca wolały chodzić do galerii handlowych, a ich punktualność to pojęcie BARDZO względne.
Myślę, że było warto wziąć udział w tym projekcie, ponieważ miejsca, które zobaczyliśmy były piękne, a też dużo rzeczy dowiedziałem się o samej Portugalii i o jej kulturze.

*********************************************************************************

PONIEDZIAŁEK 21.10

 Poniedziałek zaczął się bardzo oficjalnie - wszyscy spotkaliśmy się w lokalnej sali zebrań, gdzie przywitał nas burmistrz Vieira do Minho. Nie omieszkaliśmy strzelić sobie sweet foci razem :)
 Wystąpił dla nas specjalnie miejscowy chór i inny młodzi artyści.
 A później wystąpili koordynatorzy każdej ze szkół - w tym p. Michał, jako głównodowodzący całym projektem. 
 Po części oficjalnej udaliśmy się do szkoły. W zasadzie to szkoła składająca się z dwóch - obiekt jest ogromny, znajduje się tu kilka budynków, ogród i boiska. A obecnie dobudowuje się jeszcze jeden gmach.
 Dyrektor Gomes pokazał nam z dumą swoje włości.
 Sala, w której uczniowie spędzają przerwy. Lekcje są od 8 rano do... 18:30, więc przerwa się przydaje. Tak, dobrze czytacie, do 18:30. Trzy dni w tygodniu, dwa dni kończą nieco wcześniej. 
 Chłopcy znaleźli makietę szkoły i bardzo im się spodobała!
 Jeden z budynków w całości oddany jest na potrzeby rozmaitych projektów, w tym Erasmusa.
 Szkoła może nie jest piękna i nowa, ale ma przejść gruntowny remont.
 Pokój nauczycielski.
 A w pokoju jest... bar dla nauczycieli! A nasz pokój nauczycielski jest wielkości tego baru ... :(
 Szkolny korytarz. Nie ma szatni, kurtki wiszą przed salami, a szafki z książkami stoją obok.
 Przed budynkiem projektowym.
 Nasi uczestnicy odnajdywali się na zdjęciach z wizyty w Warszawie i w Grecji.
 Bardzo fajna korkowa tablica projektowa!
 Głównym punktem dzisiejszego programu były projekty. Paweł ze swoją geografią Polski poszedł na pierwszy ogień i dał sobie doskonale radę.
 Janek uzupełnił i rozszerzył wypowiedź Pawła, a wiadomość o dziadku, który przejechał na rowerze z Warszawy do Lizbony w 79 dni wywołała duże poruszenie!
 Potem przyszedł czas na prezentację o Grecji - szkoda, że dziewczyny, wydawało się, czytają tekst po raz pierwszy w życiu... 
 Turcy zaś byli, jak zwykle zresztą, przygotowani bardzo porządnie!
 Przerwa to lunch, złożony z lokalnych dań, przyrządzonych specjalnie dla nas przez szkolną społeczność.
 Zosia rysuje trasę na wyścig kapsli.
 Szkolne podwórze -  w zasadzie jego ułamek.
 Przyszedł czas na gry i zabawy naszych rodziców. Pierwszy grę zaproponował Mikołaj - piłka na papierze.
 Mikołaj, po wyjaśnieniu zasad, zaproponował wszystkim parę partyjek międzynarodowych.
 Zatem każdy chwycił jednego z partnerów i zmieniając się co partia, każdy rozegrał co najmniej trzy mecze międzynarodowe.



 Portugalczycy zaprosili wszystkich na gry do miejskiego parku, przez który przepływa rzeka Ave, biorąca swój początek w pobliskich górach.
 Ową grą było łapanie chusty. Okazało się, że w Turcji to jedna z gier narodowych, dotowana przez państwo i, w związku z tym, Turcy przygotowali te same zawody...
 Zasady gry nie były skomplikowane, ale zajęło chwilę, aby je ogarnąć.




 Wracamy do szkoły - kilka widoków więc z Vieira do Minho.

 W szkole sprawy przejęła Zosia z kapslowym Wyścigiem Pokoju.
 Pomimo początkowej nieufności, okazało się, że zabawa jest super!


 Wyścig, rzutem na taśmę, wygrał Taha z Turcji, za co odebrał od Zosi wedlowski torcik. Pełnia szczęścia!
 Pora na greckie zabawy
 Jedną z nich była nieco inna wersja naszego Raz, dwa trzy, Baba Jaga patrzy. 
 Najlepsi okazali się Mikołaj, turecki nauczyciel Murat i jedna z tureckich uczennic.
 Rumuni, jak zwykle, przedstawili prezentację nieco odmiennie. Nakręcili film, szkoda tylko tego paska na środku...
Na końcu wystąpili Turcy - poza łapaniem chusty mieli jeszcze kilka innych propozycji. Zajęcia w szkole skończyliśmy wraz z portugalskimi uczniami - o 18:30.


*********************************************************************************
Relacja Mai Piechockiej:
Przed wyjazdem spodziewałam się, że portugalska szkoła będzie trochę mniejsza niż się okazała. W odróżnieniu od naszej składa się z wielu budynków, między którymi trzeba przechodzić na świeżym powietrzu. Może z zewnątrz nie prezentowała się najlepiej, ale widać, że wszyscy starają się o nią bardzo dbać. W planach jest już budowa nowego, nowoczesnego obiektu w tej miejscowości.
Rodzina u której miałam okazję mieszkać przez ten tydzień była bardzo miła i zapewniła mi świetne warunki pobytu.
To właśnie dzięki nim udało mi się spróbować wielu dań kuchni portugalskiej. Dobrze się z nimi dogadywałam, pomimo tego, że nie wszyscy mówili po angielsku.
Grafik całego wyjazdu był bardzo napięty - mieliśmy niewiele czasu, który mogliśmy spędzić z rodzinami goszczącymi, ale atrakcje zapewnione przez Portugalczyków były naprawdę pierwszorzędne.
W Portugalii byłam już wcześniej dwa razy, ale ten wyjazd był dla mnie okazją na poznanie tego kraju znacznie bliżej. Było super! Polecam wszystkim zgłaszanie się na następne wyjazdy.
*********************************************************************************

WTOREK 22.10

 Wtorek to dzień wyjazdowy - w planie mieliśmy wizytę w Viana do Castelo, uroczym miasteczku nad oceanem. Zaczęliśmy od funikularu, aby wjechać do kościoła św. Łucji.
 Czekamy na funikular.
 No i jedziemy!

 To właśnie ów funikular, z którym się mijaliśmy po drodze.
 Kościół św. Łucji jest piękny sam w sobie...
 ...ale najlepszy jest widok, jaki rozpościera się z jego wieży!
 Widać i góry i ocean. Zapiera dech w piersiach!
 Oto Viana do Castelo z lotu ptaka.

 Na wieżę prowadzi winda, ale tylko kawałek. Ostatni etap wspinaczki, to wąziutkie, kręte schodki.
 Potem, przyznam, trochę się urwaliśmy. Nasi gospodarze wymyślili, że zjemy lunch w centrum handlowym, a my woleliśmy poszwendać się po mieście i zjeść coś w lokalnej knajpie. Udało się!








 Na resztę grupy czekaliśmy pod pomnikiem na wybrzeżu - oczywiście trochę to potrwało, bo ciężko południowcom być na czas...


 Ale warto było czekać - gospodarze zabrali nas na speed boat, którą śmigaliśmy po falach oceanu!
 Wrażenia bezcenne!
 Końcówka była już na spokojnie - przesiedliśmy się na żaglówkę, którą bujaliśmy się na falach.


Dzień był pełen wrażeń, zrobiło się nawet dość ciepło, choć ogólnie u nas w kraju było dużo ładniej...

*********************************************************************************
Relacja Zosi Jaworskiej:
czekamy
*********************************************************************************

ŚRODA 23.10


 W środę znowu znaleźliśmy się w szkole. Choćby po to, aby... udzielić wywiadu lokalnej telewizji :) Paweł poradził sobie bardzo dobrze!
 Drugim punktem była prezentacja o Portugalii.
 Gospodarze zaproponowali zawody w Kahoot!, które znowu zdominowała nasza grupa. Wprawdzie wygrała turecka nauczycielka, p. Pinar, ale reszta podium jest nasza!
 A po zajęciach w szkole pojechaliśmy wyżej w góry, do Parque Aventura Povoa do Lanhoso.
 Działo się! Na rozgrzewkę była prawie 100-metrowa tyrolka!





 Później weszliśmy na park linowy. Spacerowanie po przeszkodach zawieszonych między olbrzymimi głazami z przepaścią tuż obok to niezapomniane wrażenia!













 Wszyscy zazdrościli nam wysportowanych uczniów!
 Na koniec dnia - partyjka w paintballa.
 Polska i Rumunia przeciwko Grecji i Turcji.




Ekscytująco!

********************************************************************************
Relacja Marka Drużyckiego:
    Przed wyjazdem spodziewałem się, że ciężko będzie mi się przestawić do życia przez tydzień z inną rodziną, ale bardzo szybko się do nich przyzwyczaiłem. Byli bardzo mili. Obawiałem się mieszkania u innej rodziny. Wiedziałem, że zwiedzę nowy kraj w miłej atmosferze. Spodziewałem się również ze będzie ładniejsza pogoda niż w Polsce, jednak tak się nie wydarzyło. Było idealnie nie za ciepło nie za zimno.
    Myślałem że szkoła będzie mała, jednak ku mojemu zdziwieniu było ona ogromna. W szkole byli bardzo mili ludzie, uczniowie, nauczyciele i nawet sprzątaczki. Szkoła była brzydsza niż nasza, ale za to mieli kilka boisk.
    Moja rodzina bardzo miło przyjęła prezenty które im przywiozłem. Jak już wyżej wspomniałem byli bardzo mili. Cały mój wolny czas starali się zapełnić. Z kolegami którzy mnie przyjmowali graliśmy w ping pong, w Fife i na przykład w piłkarzyki. Dosyć sporo rozmawialiśmy. Rodzice mówili po angielsku. Jednego dnia byliśmy w radiu, mogliśmy wybierać muzykę czy mówić do mikrofonu, kiedy jego starszy brat miał swój program. Byliśmy na jedzeniu w Bradze, które było bardzo dobre. Pod koniec dali mi prezenty. Jeśli bym pojechał znów tam na Erasmusa to chciałbym do nich trafić.
    Z miast najbardziej podobało mi się Porto i Viana do Castelo. W Porto były piękne ulice i kamienice. Z mostu i kolejki były piękne widoki. Mogliśmy tam kupić pamiątki. Nie wiem co więcej powiedzieć o tym mieście, było bardzo ładne. W Viana do Castelo był piękny kościół. Fajne było to, że mogliśmy przepłynąć motorówką. Wszystkie miasta były piękne, wyglądało to inaczej niż w Polsce. Można  było zobaczyć coś nowego. Podobały mi się również prezentacje o grach ponieważ zobaczyliśmy inne gry niż nasze i można było spróbować w nie zagrać.
    Zdecydowanie było warto!!!!! Chciałbym tam wrócić jeszcze raz. Było super.

********************************************************************************

CZWARTEK 24.10

 Deszczowy czwartek minął nam na zwiedzaniu: poznawaliśmy dwa piękne miasta: Bragę i Guimaraes. Zaczęliśmy od katedry w Bradze.
 Zaczęło się spokojnie, ale...
 ... to, co zobaczyliśmy w środku było niesamowite!



 Po katedrze poszliśmy na krótki spacer po mieście.













 Przerwę na lunch spędziliśmy w Bira Dos Namorados - genialnej knajpie! Czekając, graliśmy w państwa-miasta.
 A jedzenie, które dostaliśmy było przepyszne!
 Druga część programu to stara stolica Portugalii, Guimaraes.
 Zaczęliśmy od zamku pierwszego króla Portugalii.
 Zamek był dość zwyczajny, ale przewodnik był świetny!


 Marek prawie został rycerzem na zamku...

 Samo miasteczko okazało się przeurocze, szkoda, że mieliśmy tam tak mało czasu!


*********************************************************************************
Relacja Pawła Zduńczyka:
czekamy
**********************************************************************************


PIĄTEK 25.10

 Ostatniego dnia Portugalia żegnała nas piękną pogodą. I dobrze, bo cały dzień spędziliśmy we wspaniałym Porto.
 Na początek rejs łodzią pod mostami miasta.






 Z portu ruszyliśmy na lunch, a potem użyliśmy kolejki linowej, aby dostać się na most.
 Podróż cieszyła się sporym zainteresowaniem ;)
 Tym oto mostem ruszyliśmy na stare miasto Porto.
 Po moście jeździ... metro. Tak, najwyższym poziomem przeprawy.




 Porto jest przepiękne. Tylko - znowu, mieliśmy za mało czasu...







 Musieliśmy wrócić do Vieira do Minho nieco wcześniej, bo rodziny goszczące zrobiły dla nas uroczyste pożegnanie.
Było naprawdę bardzo miło, gospodarze wychodzili ze skóry, byle było jak najlepiej...

*********************************************************************************
Relacja Jana Bociana:
czekamy
*********************************************************************************

SOBOTA 26.10

 Niechcący wykonaliśmy 120% planu... Wykorzystując przesiadkę w Monachium i 4,5 godziny oczekiwania na samolot do Warszawy, skoczyliśmy pociągiem do centrum miasta. Jedyna taka okazja!
 Monachium to duże, zatłoczone miasto. Może i mało piękne ogólnie, ale mające swoje mocne momenty.
 Wzruszyła nas halloweenowa inscenizacja na witrynie sklepu - jako jeden z duchów powiewał... Jarosław Kaczyński.

 Przed nowym ratuszem opadły nam szczęki - nieprawdopodobnie piękny gmach!






Kolejna wizyta okazała się sukcesem - może nie wszystko było idealnie, ale Portugalczycy bardzo się starali, aby goście byli najedzeni i zaopiekowani. I tak się czuliśmy. A oto wnioski:

+ Duża gościnność i serdeczność rodzin goszczących
+ Bardzo bogaty program
+ Sprawna i przemyślana organizacja
+ Nasi uczniowie stanęli na wysokości zadania. Świetne prezentacje (NIE czytane z tablicy!), wszędzie pierwsi, najlepiej mówiący po angielsku. Pewnie denerwowaliśmy niektórych ;)

- Zarządzanie czasem często było katastrofalne, spędzaliśmy czas bezproduktywnie, po czym trzeba było biegiem zaliczać punkty programu. W rezultacie nie było czasu, które uczniowie mogliby spędzić z rodzinami goszczącymi.
- Brak było zajęć integrujących grupę uczniów - tylko prezentacje i tyle. To nasi uczniowie wprowadzali elementy integracji w swoich prezentacjach.
- Przygotowanie prezentacji niektórych grup (zwłaszcza greckiej) pozostawiało wiele do życzenia, niektórzy nawet nie umieli przeczytać tego, co mieli w prezentacji.

Ale nie ma tu na co narzekać, wizyta była bardzo porządna i warta wysiłku - żaden z uczestników nie ma podstaw, aby marudzić ;)