Straszna godzina - 5 rano w niedzielę, tuż po zmianie czasu. Wszyscy lekko śnięci, ale niesamowicie podnieceni - jedziemy na tydzień do Grecji! Na lotnisku Okęcie spotkali się laureaci dwóch konkursów projektowych: Zosia Zawadzka z 8s, Tosia Chwedeńczuk z 7b, Zuzia Masiarz z 6c, Pola Grąbczewska z 7s, Mikołaj Głąb z 6a oraz Hela Pawłowska z 6s. Towarzyszyli im p. Michał Szymański, koordynator projektu i p. Kasia Kowalska-Żołądź. Czekała nas długa droga do naszego partnera: najpierw z Okęcia do Frankfurtu, tam szybka przesiadka i lądujemy w Salonikach.
Mamy tu parę godzin, ale zanim przejechaliśmy autobusem miejskim na dworzec autobusowy, zostawiliśmy bagaże i kupiliśmy bilety na pks - minęło półtorej godziny. Przyjechał po nas znajomy p. Michała i... zabrał nas na typowy grecki posiłek.
Dzieciaki wzięły całą paletę greckich przysmaków, włącznie z ośmiornicą, serami i sałatkami. Ledwo wytoczyliśmy się z tawerny...
Nasz grecki gospodarz oprowadził nas po Salonikach - zaliczyliśmy przyjemny, dwugodzinny spacer.
Po zwiedzeniu Salonik wsiedliśmy w pks i ruszyliśmy w drogę do miasta Karditsa.
Tam, po 22:00 odebrały nas rodziny goszczące - uczniowie pojechali do swoich domów w Magoula i okolicy, a nauczyciele zatrzymali się w hotelu w Karditsy. Wreszcie mogliśmy odpocząć po 17 godzinach podróży.
*******************************************************************************
Relacja Poli Grąbczewskiej:
Spodziewałam się że ludzie będą mniej mili niż byli. Szkoła sprawia przyjemne wrażenie: lepsza pani od muzyki, ładne roślinki na korytarzu oraz wszyscy się znają - i to jest super.
Moja rodzina miała fajne gęsi i ogród, dało się porozumieć, ojca widziałam tylko raz, dawali mi dużo jedzenia i na ogół byli mili. Ogólnie podobała się szkoła jedzenie, mili ludzie, wycieczki, pogoda, wieczorne wyjścia na miasto. Nie podobało się to że wyjazd był za krótki i ten pies na plaży...
Tak, warto było się postarać!
*******************************************************************************
PONIEDZIAŁEK 01.04
Pełni wrażeń spotkaliśmy się rano przed budynkiem szkoły - okazało się, że rodziny goszczące są cudowne i nie było się czego obawiać.
Szkolny dzień w Grecji zaczyna się przed szkołą około 8:30 wspólną modlitwą i paroma słowami od dyrektora szkoły. Na zdjęciu widzimy całą szkołę - około 50 osób.
Grecka uczennica czyta słowa powitania.
Wychodząc ze szkoły masz przed oczami taki właśnie widok...
Zamiast chlebem i solą powitano nas słodkim lokum.
Kącik erasmusowy w holu szkoły
Sala konferencyjna została oddana na potrzeby gości. To tu odbywały się wszystkie prezentacje.
Pokój nauczycielski
Na powitanie - występ chóru.
Prezentacja na temat rumuńskich legend - wyglądało to tak, jakby prezentację zrobiły nauczycielki, a uczniowie widzą ją po raz pierwszy w życiu.
Rumuńska prezentacja zakończyła się quizem, wygranym przez nasz Dream Team ;)
Korytarz szkolny - cały budynek to jeden długi korytarz z salami z boku.
Drzwi od sal są metalowe.
Nie ma szatni, wszystko odbywa się w salach. Sprzątaczek też nie ma, ale jest czysto.
Portugalska prezentacja o legendach - dziewczyny nakręciły film o wybranej legendzie. Dobra robota.
Ruszamy na spacer po wsi Magoula.
Główny plac wsi, pomniki i megafony.
Cerkiew służąca mieszkańcom nie tylko jako miejsce kultu, ale i spotkań.
Wokół pełnia wiosny - u nas tak będzie dopiero w połowie maja.
Zabytkowy most.
Na pierwszy rzut z naszej grupy poszła Hela - jej filmik i osobowość zrobiły duże wrażenie i nasza uczennica wypadła dziś zdecydowanie najlepiej.
Tym bardziej, że Hela wymyśliła jeszcze zadanie z syrenkami.
Zainteresowała nim nie tylko uczniów...
... ale i nauczycieli.
Portugalski dyrektor pan Gomes podszedł do tematu kreatywnie i...nieco narcystycznie.
Pan Gomes prezentuje drugą prezentację o legendach.
Oto i cała wieś Magoula.
Dzień w szkole kończy się około 14 - możemy poznawać prywatne życie na greckiej prowincji.
********************************************************************************
Relacja Heli Pawłowskiej:
W sumie przed wyjazdem mało o tym myślałam, ale szkoła była
większa niż ją sobie wyobrażałam. Nawet jeżeli była większa, to ludzie
byli super i bardzo przyjaźni. Nie pamiętam, bym bała się mieszkać z
tamtejszą rodziną. Głównie chciałam więcej mówić od Rumunki, która u nas
była. Chyba mi się udało. Żałuję tylko, że rodzice nie mówili po
angielsku, ale i tak było ekstra. Nie mogę powiedzieć, że żal mi było
wyjeżdżać - teraz mam dobry powód, żeby tam wrócić.
********************************************************************************WTOREK 02.04
Kolejny dzień to znowu sporo atrakcji. Nasi uczniowie starają się jak najwięcej rozmawiać, już są zaprzyjaźnieni z Grekami na całe życie (BFF - wiecie) - no ale poza socjalizowaniem się i korzystaniem z umiejętności językowych, gospodarze zaplanowali sporo zajęć.
Na początek zwiedziliśmy szkołę - nie jest duża, więc poszło dość szybko. Tu jesteśmy w sali przedmiotów ścisłych, głównie chemii.
Pracownia komputerowa.
Biblioteka szkolna mieści się w kilku szafach w jednej z sal lekcyjnych. Skromnie...
Na koniec zaprowadzono nas do... Muzeum Nauk Ścisłych! Mają takie w szkole, jedno z dwóch tego typu w całej Grecji! A pośród naprawdę interesujących, starych (i wciąż działających) eksponatów znajdują się...
...polskie przyrządy z Bytomia! Rodzice i dziadkowie na pewno korzystali z takich w szkole :)
Udało się nam przeprowadzić kilka eksperymentów...
Z muzeum przeszliśmy do budynku obok - sali gimnastycznej. Pogoda w Grecji jest nieco łaskawsza, niż u nas, więc większość lekcji WF odbywa się na zewnątrz. Sala jest nieduża i dość ubogo wyposażona.
Powrót do szkoły oznaczał kontynuację prezentacji. I znowu turecka grupa wypadła naprawdę ciekawie i porządnie!
Greckie prezentacje były również dobrze przygotowane - głównie w tematach artystycznych i sportowych.
Udało się nawet wciągnąć naszych do tańca!
Część pokazu - jedna z dziewcząt z Grecji opowiadała o swoim hobby: pieczeniu ciast. Przyniosła jedno, typowo greckie.
Prezentacja Zosi o naszej Złotej Kaczce.
Portugalki wypadły bardzo blado - wszystkie miały dokładnie to samo: shopping, music, watching films, meeting friends...
Rumuni przygotowali trochę inną prezentację - nie mówili o swoich zainteresowaniach, ale o hobby w ogóle. Nieco bez sensu, ale dążyli do finału...
... który był z tej prezentacji najlepszy: wykonać z papierowych wstążek mapę swojego kraju.
Nasz Dream Team zabrał się z zapałem do pracy.
Po zajęciach poszliśmy do miejscowej izby pamięci - niewielkiego muzeum, poświęconego wsi Magoula.
Szliśmy z muzeum do sali spotkań poprzez główny plac, gdy... WTEM! Z głośników brzmiała już od jakiegoś czasu muzyka (we wsi jest radiowęzeł i często tam coś gra albo daje się ogłoszenia) i kiedy weszliśmy na ryneczek zabrzmiał Grek Zorba.
Dyrektor i greccy chłopcy, niewiele myśląc, zaczęli tańczyć, wciągając w to gości.
Widząc niezłą imprezę, do tańczących zaczęli dołączać mieszkańcy wsi. Tańce trwały ponad pół godziny!
Dzień zakończył się lunchem w sali spotkań. Posiłek przygotowały lokalne gospodynie i mamy rodzin goszczących. Były to typowo greckie rzeczy, włącznie z ciastami. Bardzo smakowało.
*****************************************************************************
Relacja Mikołaja Głąba:
Nie spodziewałem się
niczego konkretnego - bałem się że mój bagaż zostanie uszkodzony i że coś na samym
początku się zepsuje, więc cały wyjazd będzie do niczego.
Szkoła jest bardzo duża jak na taką wioskę. Bardzo mi się podoba, a zwłaszcza szkolne muzeum fizyki.
Rodzina była bardzo fajna i przyjazna. Gdy odjeżdżałem dali mi dużo prezentów.
Podobał mi się wygląd wsi, jedzenie, w większość dni pogoda, i wiele
innych rzeczy, jednak nie podobały mi się duże porcje jedzenia, brak
przestrzegania przepisów drogowych przez kierowców (nie zawsze) i duża
ilość śmieci i graffiti na ulicach w miastach.
Myślę, że było warto wziąć udział w projekcie. Trochę się nauczyłem o kulturze greckiej, a także języka greckiego.*****************************************************************************ŚRODA 03.04
Środa to dzień wyjazdowy. Z rana wsadzono nas do autokaru i wywieziono 300 kilometrów do miejscowości Vergina.
Na zdjęciu stoimy przed wejściem do grobowców Filipa II i Aleksandra IV - ojca i syna Aleksandra Wielkiego. Wewnątrz nie można robić zdjęć, napiszę tylko tyle, że nie dość, że trafiliśmy na fajnego przewodnika z dobrym angielskim, to jeszcze katakumby okazały się na tyle fascynujące, że naszą grupkę trzeba było siłą wyciągać, bo się ukryli! Chcieli chłonąć i kontemplować atmosferę miejsca...
Cała brygada w Verginie.
Koty są wszędzie, a Zuzia lubi koty - idealne miejsce.
Zatrzymaliśmy się na posiłek w miejscowości Veroia. Nasza brygada przesiąknęła na tyle greckim klimatem, że jedli również po grecku. Zamawiali kilka różnych dań i dzielili się nimi, aby jak najwięcej spróbować.
Stare miasto w Veroi jest malutkie, ale urokliwe.
Na koniec wyprawy wylądowaliśmy w Platamonas - nadmorskim kurorcie.
Oczywiście, zeszliśmy na plażę. Pogoda była średnia, ale nie przeszkadzało to zamoczyć stóp w Morzu Egejskim :)
******************************************************************************
Relacja Tosi Chwedeńczuk:
Przed wyjazdem niczego się nie bałam. Bardziej zastanawiałam się nad tym, czy dam radę się porozumiewać po angielsku. Szkoła w Grecji była świetna.
Genialnie jest zobaczyć to, jak wygląda gimnazjum w całkowicie innym kraju.
Nauczyciele byli bardzo mili, a uczniowie wyraźnie starali się o swoją
szkołę; to było bardzo ciekawe, że dzieci same dbały o szkołę (nie było
tam żadnych woźnych!).
Rodzina była bardzo bardzo mila i
dawała z siebie wszystko. Miałam wielkie szczęście, że trafiłam do
rodziny, która chciała nam pokazać okolice. Po zajęciach zawsze gdzieś
jechaliśmy. Dzięki temu widziałam też Karditse i zrozumiałam co oznacza
życie miejscowych ludzi.
Jedyna rzeczą, która mi
przeszkadzała to nastawienie dzieci z innych państw do tego wyjazdu.
Część z nich zachowywała się tak jakby ktoś im kazał tu przyjechać.
Najbardziej podobało mi się możliwość poznania nowych ludzi, nastawienie Greków do nas i spotkanie z nową kulturą.
Gdyby
ktoś się mnie spytał, czy warto było wyjechać, to odpowiedź byłaby
oczywista! Nie było rzeczy, która byłaby na 100% zła, były tylko
200000000% dobre!!!!!!!!!!!!!!!!!!
******************************************************************************CZWARTEK 04.04
Kolejny dzień - na poły wyjazdowy, na poły stacjonarny. Zostało nam jeszcze parę prezentacji.
Na pierwszy ogień poszedł Mikołaj ze swoim klarnetem. Prezentacja była przygotowana perfekcyjnie, Mikołaj, nawet pomimo złośliwości przedmiotów martwych, wybrnął z każdej podbramkowej sytuacji i powalił wszystkich na kolana.
Zwłaszcza 'Star Wars' na klarnecie wywołało burzę braw, ale aplauz był kilkakrotny. Świetny występ!
Pierwszy przystanek na dziś to Fanari, niewielka wioska w górach.
Kościół po lewej to miejsce zgładzenia św. Serafina i jego grób.
We wsi jest również małe muzeum lokalne, nieco ciekawsze niż w Magouli.
Muzaki - spotkanie z burmistrzem regionu. Kilka standardowych słów powitania, drobne upominki - szybka, kurtuazyjna wizyta.
Po spotkaniu pojechaliśmy w najbardziej ekscytujące miejsce poznane w czasie wyjazdu. Meteory!
Już sam widok szczególnych gór odciągnął błyskawicznie od telefonów absolutnie wszystkich! Wypatrywaliśmy klasztorów zawieszonych na szczytach i z zapartym tchem przyglądaliśmy się widokom za oknami atokaru.
A było na co popatrzeć!
Obejrzeliśmy również jeden z takich klasztorów od środka.
Kobiety muszą do klasztoru zakładać takie oto gustowne kiecki. Nie wszystkim się to podobało, ale dziewczyny wyglądają gustownie, czyż nie?
Na koniec obejrzeliśmy jeszcze muzeum klasztorne w którym mają niemal tysiącletnie księgi, czy półwieczne złote szaty... Niesamowita historia!
Na koniec dotarliśmy na lunch do miasta Trikala. Obejrzeliśmy tam dawny meczet z czasów panowania tureckiego oraz urocze miasteczko.
***************************************************************************
Relacja Zosi Zawadzkiej:
Nie wiem czego spodziewałam się po tym wyjeździe. Chyba nawet, dopóki nie wylądowaliśmy w Salonikach, nie dotarło do mnie że jadę. W szkole i w rodzinie wszyscy byli bardzo przyjacielscy. W rodzinach nawet trochę nas przekarmiali. Nie było żadnych niemiłych lub niezręcznych sytuacji. Bardzo podobała mi się wycieczka do Verginy, najgorszą częścią wyjazdu był powrót do Warszawy. Gdybym mogła, z chęcią pojechałabym jeszcze raz.
***************************************************************************
PIĄTEK 05.04
To już ostatni dzień zajęć. Musieliśmy się nieco sprężać, bo Portugalia i Turcja wyjeżdżała wczesnym popołudniem - wracali z przesiadką, samoloty mieli w sobotę rano. Jeśli my myśleliśmy, że nasza droga była długa, to błąd - dotarliśmy tu w najprostszy sposób...
Jako pierwsi wystąpili turcy ze swoimi legendami - znowu prezentacja była bardzo dobrze zrobiona!
Potem wystąpiła Pola - mocno zdenerwowana, ale dała sobie ładnie radę.
Na koniec Grecy przedstawili część swoich mitów.
Cała erasmusowa brygada przed budynkiem szkoły w Magoula.
Spotkanie zakończyło się wspólnym sadzeniem drzewek oliwnych na podwórzu szkoły.
Oto nasze drzewko - nazywa się Aleksander, na cześć Wielkiego.
Ostatnie słowa pożegnania od pana dyrektora Christosa Morfosa i koordynatorki greckiej pani Prigkity Papamargariti.
Jeszcze tylko konferencja nauczycieli, aby omówić kolejne działania w projekcie, wyznaczyć daty spotkań itp. Spotkanie zakończone sukcesem!
******************************************************************************
Relacja Zuzi Masiarz:
Czekamy...
******************************************************************************
SOBOTA 06.04
Grecja żegna nas deszczem. O 10 spotykamy się w mieście Karditsa na dworcu autobusowym, dziękujemy rodzinom goszczącym za serdeczność - nie obyło się bez łez. Uczniowie kombinują, jak by tu zostać? Ale niestety przyjechał pks i trzeba było pojechać w podróż powrotną...
Saloniki osiągamy po 3 godzinach. Mieliśmy jechać do centrum na obiad, ale okazało się, że czas nam się nieco skurczył. Czekamy zatem na autobus miejski w kierunku lotniska.
Autobus X01 jedzie z dworca na lotnisko - około 70 minut.
Wreszcie lotnisko Makedonia. Zdaliśmy bagaż...
... zjedliśmy lunch i ruszyliśmy do Frankfurtu, skąd dopiero dotarliśmy o 22:30 do Warszawy.
Był to świetny wyjazd, który chyba wszystkim sprawił ogromną satysfakcję. Oto podsumowanie:
+ Wspaniałe i serdeczne rodziny goszczące.
+ Niezwykła gościnność gospodarzy, multum prezentów i gestów, świadczących o sympatii i szczerości. Czuliśmy się tam doskonale.
+ Przygotowanie większości prezentacji, zwłaszcza tureckich.
+ Nasi uczniowie zdali egzamin rewelacyjnie! Każda osoba okazała się strzałem w 10 i skorzystali z wyjazdu na 100%. Jestem z nich dumny!
+ Wycieczki, pozwalające poznać okolicę i grecką kulturę. Teren, na którym się znaleźliśmy, jest bardzo mało turystyczny, ale za to prawdziwy. Wprawdzie, żeby zobaczyć coś bardziej spektakularnego (Meteory, Vergina) musieliśmy jechać kilka godzin, ale było warto.
- Brak było zajęć integracyjnych i aktywności, które angażowałyby uczniów do czynności w mieszanych grupach międzynarodowych.
- Prezentacje Portugalii o hobby oraz Rumunii były słabo przygotowane i zwyczajnie słabe.
- Niektórzy uczniowie partnerów słabo angażowali się w zadania.
Ale niech minusy nie przesłonią plusów: wyjazd na piątkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz