poniedziałek, 22 kwietnia 2019

WIZYTA W MAGOULA 31.03-06.04.2019

NIEDZIELA 31.03

Straszna godzina - 5 rano w niedzielę, tuż po zmianie czasu. Wszyscy lekko śnięci, ale niesamowicie podnieceni - jedziemy na tydzień do Grecji! Na lotnisku Okęcie spotkali się laureaci dwóch konkursów projektowych: Zosia Zawadzka z 8s, Tosia Chwedeńczuk z 7b, Zuzia Masiarz z 6c, Pola Grąbczewska z 7s, Mikołaj Głąb z 6a oraz Hela Pawłowska z 6s. Towarzyszyli im p. Michał Szymański, koordynator projektu i p. Kasia Kowalska-Żołądź. Czekała nas długa droga do naszego partnera: najpierw z Okęcia do Frankfurtu, tam szybka przesiadka i lądujemy w Salonikach.  

 Mamy tu parę godzin, ale zanim przejechaliśmy autobusem miejskim na dworzec autobusowy, zostawiliśmy bagaże i kupiliśmy bilety na pks - minęło półtorej godziny. Przyjechał po nas znajomy p. Michała i... zabrał nas na typowy grecki posiłek.
 Dzieciaki wzięły całą paletę greckich przysmaków, włącznie z ośmiornicą, serami i sałatkami. Ledwo wytoczyliśmy się z tawerny...
 Nasz grecki gospodarz oprowadził nas po Salonikach - zaliczyliśmy przyjemny, dwugodzinny spacer.















Po zwiedzeniu Salonik wsiedliśmy w pks i ruszyliśmy w drogę do miasta Karditsa.
Tam, po 22:00 odebrały nas rodziny goszczące - uczniowie pojechali do swoich domów w Magoula i okolicy, a nauczyciele zatrzymali się w hotelu w Karditsy. Wreszcie mogliśmy odpocząć po 17 godzinach podróży.

*******************************************************************************
 Relacja Poli Grąbczewskiej:
Spodziewałam się że ludzie będą mniej mili niż byli. Szkoła sprawia przyjemne wrażenie: lepsza pani od muzyki, ładne roślinki na korytarzu oraz wszyscy się znają - i to jest super.
Moja rodzina miała fajne gęsi i ogród, dało się porozumieć, ojca widziałam tylko raz, dawali mi dużo jedzenia i na ogół byli mili. Ogólnie podobała się szkoła jedzenie, mili ludzie, wycieczki, pogoda, wieczorne wyjścia na miasto. Nie podobało się to że wyjazd był za krótki i ten pies na plaży...

Tak, warto było się postarać!
*******************************************************************************

PONIEDZIAŁEK 01.04

Pełni wrażeń spotkaliśmy się rano przed budynkiem szkoły - okazało się, że rodziny goszczące są cudowne i nie było się czego obawiać. 

 Szkolny dzień w Grecji zaczyna się przed szkołą około 8:30 wspólną modlitwą i paroma słowami od dyrektora szkoły. Na zdjęciu widzimy całą szkołę - około 50 osób.
 Grecka uczennica czyta słowa powitania.
 Wychodząc ze szkoły masz przed oczami taki właśnie widok...
 Zamiast chlebem i solą powitano nas słodkim lokum.
 Kącik erasmusowy w holu szkoły
 Sala konferencyjna została oddana na potrzeby gości. To tu odbywały się wszystkie prezentacje.
 Pokój nauczycielski
 Na powitanie - występ chóru.

 Prezentacja na temat rumuńskich legend - wyglądało to tak, jakby prezentację zrobiły nauczycielki, a uczniowie widzą ją po raz pierwszy w życiu.
 Rumuńska prezentacja zakończyła się quizem, wygranym przez nasz Dream Team ;)

 Korytarz szkolny - cały budynek to jeden długi korytarz z salami z boku.
 Drzwi od sal są metalowe.
 Nie ma szatni, wszystko odbywa się w salach. Sprzątaczek też nie ma, ale jest czysto.
 Portugalska prezentacja o legendach - dziewczyny nakręciły film o wybranej legendzie. Dobra robota.
 Ruszamy na spacer po wsi Magoula.

 Główny plac wsi, pomniki i megafony.
 Cerkiew służąca mieszkańcom nie tylko jako miejsce kultu, ale i spotkań.
 Wokół pełnia wiosny - u nas tak będzie dopiero w połowie maja.


 Zabytkowy most.
 Na pierwszy rzut z naszej grupy poszła Hela - jej filmik i osobowość zrobiły duże wrażenie i nasza uczennica wypadła dziś zdecydowanie najlepiej.
 Tym bardziej,  że Hela wymyśliła jeszcze zadanie z syrenkami.
 Zainteresowała nim nie tylko uczniów...
 ... ale i nauczycieli.
 Portugalski dyrektor pan Gomes podszedł do tematu kreatywnie i...nieco narcystycznie.
 Pan Gomes prezentuje drugą prezentację o legendach.



 Oto i cała wieś Magoula.
Dzień w szkole kończy się około 14 - możemy poznawać prywatne życie na greckiej prowincji.

********************************************************************************
Relacja Heli Pawłowskiej:
W sumie przed wyjazdem mało o tym myślałam, ale szkoła była większa niż ją sobie wyobrażałam. Nawet jeżeli była większa, to ludzie byli super i bardzo przyjaźni. Nie pamiętam, bym bała się mieszkać z tamtejszą rodziną. Głównie chciałam więcej mówić od Rumunki, która u nas była. Chyba mi się udało. Żałuję tylko, że rodzice nie mówili po angielsku, ale i tak było ekstra. Nie mogę powiedzieć, że żal mi było wyjeżdżać - teraz mam dobry powód,  żeby tam wrócić.
********************************************************************************

WTOREK 02.04

Kolejny dzień to znowu sporo atrakcji. Nasi uczniowie starają się jak najwięcej rozmawiać, już są zaprzyjaźnieni z Grekami na całe życie (BFF - wiecie) - no ale poza socjalizowaniem się i korzystaniem z umiejętności językowych, gospodarze zaplanowali sporo zajęć.

Na początek zwiedziliśmy szkołę - nie jest duża, więc poszło dość szybko. Tu jesteśmy w sali przedmiotów ścisłych, głównie chemii.
Pracownia komputerowa.
Biblioteka szkolna mieści się w kilku szafach w jednej z sal lekcyjnych. Skromnie...
Na koniec zaprowadzono nas do... Muzeum Nauk Ścisłych! Mają takie w szkole, jedno z dwóch tego typu w całej Grecji! A pośród naprawdę interesujących, starych (i wciąż działających) eksponatów znajdują się...
...polskie przyrządy z Bytomia! Rodzice i dziadkowie na pewno korzystali z takich w szkole :)
Udało się nam przeprowadzić kilka eksperymentów...







Z muzeum przeszliśmy do budynku obok - sali gimnastycznej. Pogoda w Grecji jest nieco łaskawsza, niż u nas, więc większość lekcji WF odbywa się na zewnątrz. Sala jest nieduża i dość ubogo wyposażona.

Powrót do szkoły oznaczał kontynuację prezentacji. I znowu turecka grupa wypadła naprawdę ciekawie i porządnie!




Greckie prezentacje były również dobrze przygotowane - głównie w tematach artystycznych i sportowych.

Udało się nawet wciągnąć naszych do tańca!
Część pokazu - jedna z dziewcząt z Grecji opowiadała o swoim hobby: pieczeniu ciast. Przyniosła jedno, typowo greckie.
Prezentacja Zosi o naszej Złotej Kaczce.
Portugalki wypadły bardzo blado - wszystkie miały dokładnie to samo: shopping, music, watching films, meeting friends...
Rumuni przygotowali trochę inną prezentację - nie mówili o swoich zainteresowaniach, ale o hobby w ogóle. Nieco bez sensu, ale dążyli do finału...
... który był z tej prezentacji najlepszy: wykonać z papierowych wstążek mapę swojego kraju.
Nasz Dream Team zabrał się z zapałem do pracy.
Po zajęciach poszliśmy do miejscowej izby pamięci - niewielkiego muzeum, poświęconego wsi Magoula.

Szliśmy z muzeum do sali spotkań poprzez główny plac, gdy... WTEM! Z głośników brzmiała już od jakiegoś czasu muzyka (we wsi jest radiowęzeł i często tam coś gra albo daje się ogłoszenia) i kiedy weszliśmy na ryneczek zabrzmiał Grek Zorba.
Dyrektor i greccy chłopcy, niewiele myśląc, zaczęli tańczyć, wciągając w to gości.
Widząc niezłą imprezę, do tańczących zaczęli dołączać mieszkańcy wsi. Tańce trwały ponad pół godziny!
Dzień zakończył się lunchem w sali spotkań. Posiłek przygotowały lokalne gospodynie i mamy rodzin goszczących. Były to typowo greckie rzeczy, włącznie z ciastami. Bardzo smakowało.

*****************************************************************************
Relacja Mikołaja Głąba:
Nie spodziewałem się niczego konkretnego - bałem się że mój bagaż zostanie uszkodzony i że coś na samym początku się zepsuje, więc cały wyjazd będzie do niczego. 
Szkoła jest bardzo duża jak na taką wioskę. Bardzo mi się podoba, a zwłaszcza szkolne muzeum fizyki. 
Rodzina była bardzo fajna i przyjazna. Gdy odjeżdżałem dali mi dużo prezentów. 
Podobał mi się wygląd wsi, jedzenie, w większość dni pogoda, i wiele innych rzeczy, jednak nie podobały mi się duże porcje jedzenia, brak przestrzegania przepisów drogowych przez kierowców (nie zawsze) i duża ilość śmieci i graffiti na ulicach w miastach. 
Myślę, że było warto wziąć udział w projekcie. Trochę się nauczyłem o kulturze greckiej, a także języka greckiego.*****************************************************************************

ŚRODA 03.04

Środa to dzień wyjazdowy. Z rana wsadzono nas do autokaru i wywieziono 300 kilometrów do miejscowości Vergina.
Na zdjęciu stoimy przed wejściem do grobowców Filipa II i Aleksandra IV - ojca i syna Aleksandra Wielkiego. Wewnątrz nie można robić zdjęć, napiszę tylko tyle, że nie dość, że trafiliśmy na fajnego przewodnika z dobrym angielskim, to jeszcze katakumby okazały się na tyle fascynujące, że naszą grupkę trzeba było siłą wyciągać, bo się ukryli! Chcieli chłonąć i kontemplować atmosferę miejsca...

Cała brygada w Verginie.

Koty są wszędzie, a Zuzia lubi koty - idealne miejsce.

Zatrzymaliśmy się na posiłek w miejscowości Veroia. Nasza brygada przesiąknęła na tyle greckim klimatem, że jedli również po grecku. Zamawiali kilka różnych dań i dzielili się nimi, aby jak najwięcej spróbować.
Stare miasto w Veroi jest malutkie, ale urokliwe.

Na koniec wyprawy wylądowaliśmy w Platamonas - nadmorskim kurorcie.
Oczywiście, zeszliśmy na plażę. Pogoda była średnia, ale nie przeszkadzało to zamoczyć stóp w Morzu Egejskim :)




******************************************************************************
Relacja Tosi Chwedeńczuk:
Przed wyjazdem niczego się nie bałam. Bardziej zastanawiałam się nad tym, czy dam radę się porozumiewać po angielsku. Szkoła w Grecji była świetna.
Genialnie jest zobaczyć to, jak wygląda gimnazjum w całkowicie innym kraju.
Nauczyciele byli bardzo mili, a uczniowie wyraźnie starali się o swoją szkołę; to było bardzo ciekawe, że dzieci same dbały o szkołę (nie było tam żadnych woźnych!). 
Rodzina była bardzo bardzo mila i dawała z siebie wszystko. Miałam wielkie szczęście, że trafiłam do rodziny, która chciała nam pokazać okolice. Po zajęciach zawsze gdzieś jechaliśmy. Dzięki temu widziałam też Karditse i zrozumiałam co oznacza życie miejscowych ludzi.
Jedyna rzeczą, która mi przeszkadzała to nastawienie dzieci z innych państw do tego wyjazdu. Część z nich zachowywała się tak jakby ktoś im kazał tu przyjechać.
Najbardziej podobało mi się możliwość poznania nowych ludzi, nastawienie Greków do nas i spotkanie z nową kulturą.
Gdyby ktoś się mnie spytał, czy warto było wyjechać, to odpowiedź byłaby oczywista! Nie było rzeczy, która byłaby na 100% zła, były tylko 200000000% dobre!!!!!!!!!!!!!!!!!!
******************************************************************************
CZWARTEK 04.04
Kolejny dzień - na poły wyjazdowy, na poły stacjonarny. Zostało nam jeszcze parę prezentacji.

Na pierwszy ogień poszedł Mikołaj ze swoim klarnetem. Prezentacja była przygotowana perfekcyjnie, Mikołaj, nawet pomimo złośliwości przedmiotów martwych, wybrnął z każdej podbramkowej sytuacji i powalił wszystkich na kolana.
Zwłaszcza 'Star Wars' na klarnecie wywołało burzę braw, ale aplauz był kilkakrotny. Świetny występ!
Pierwszy przystanek na dziś to Fanari, niewielka wioska w górach.
Kościół po lewej to miejsce zgładzenia św. Serafina i jego grób.
We wsi jest również małe muzeum lokalne, nieco ciekawsze niż w Magouli.
Muzaki - spotkanie z burmistrzem regionu. Kilka standardowych słów powitania, drobne upominki - szybka, kurtuazyjna wizyta.

Po spotkaniu pojechaliśmy w najbardziej ekscytujące miejsce poznane w czasie wyjazdu. Meteory!

Już sam widok szczególnych gór odciągnął błyskawicznie od telefonów absolutnie wszystkich! Wypatrywaliśmy klasztorów zawieszonych na szczytach i z zapartym tchem przyglądaliśmy się widokom za oknami atokaru.

A było na co popatrzeć!

Obejrzeliśmy również jeden z takich klasztorów od środka.


Kobiety muszą do klasztoru zakładać takie oto gustowne kiecki. Nie wszystkim się to podobało, ale dziewczyny wyglądają gustownie, czyż nie?


Na koniec obejrzeliśmy jeszcze muzeum klasztorne w którym mają niemal tysiącletnie księgi, czy półwieczne złote szaty... Niesamowita historia!
Na koniec dotarliśmy na lunch do miasta Trikala. Obejrzeliśmy tam dawny meczet z czasów panowania tureckiego oraz urocze miasteczko.

***************************************************************************
Relacja Zosi Zawadzkiej:
Nie wiem czego spodziewałam się po tym wyjeździe. Chyba nawet, dopóki nie wylądowaliśmy w Salonikach, nie dotarło do mnie że jadę. W szkole i w rodzinie wszyscy byli bardzo przyjacielscy. W rodzinach nawet trochę nas przekarmiali. Nie było żadnych niemiłych lub niezręcznych sytuacji. Bardzo podobała mi się wycieczka do Verginy, najgorszą częścią wyjazdu był powrót do Warszawy. Gdybym mogła, z chęcią pojechałabym jeszcze raz.
***************************************************************************

PIĄTEK 05.04

To już ostatni dzień zajęć. Musieliśmy się nieco sprężać, bo Portugalia i Turcja wyjeżdżała wczesnym popołudniem - wracali z przesiadką, samoloty mieli w sobotę rano. Jeśli my myśleliśmy, że nasza droga była długa, to błąd - dotarliśmy tu w najprostszy sposób...
 Jako pierwsi wystąpili turcy ze swoimi legendami - znowu prezentacja była bardzo dobrze zrobiona!
 Potem wystąpiła Pola - mocno zdenerwowana, ale dała sobie ładnie radę. 
 Na koniec Grecy przedstawili część swoich mitów.
 Cała erasmusowa brygada przed budynkiem szkoły w Magoula.
 Spotkanie zakończyło się wspólnym sadzeniem drzewek oliwnych na podwórzu szkoły.



 Oto nasze drzewko - nazywa się Aleksander, na cześć Wielkiego.
 Ostatnie słowa pożegnania od pana dyrektora Christosa Morfosa i koordynatorki greckiej pani Prigkity Papamargariti.
Jeszcze tylko konferencja nauczycieli, aby omówić kolejne działania w projekcie, wyznaczyć daty spotkań itp. Spotkanie zakończone sukcesem!

******************************************************************************
Relacja Zuzi Masiarz:
Czekamy...
******************************************************************************
SOBOTA 06.04

Grecja żegna nas deszczem. O 10 spotykamy się w mieście Karditsa na dworcu autobusowym, dziękujemy rodzinom goszczącym za serdeczność - nie obyło się bez łez. Uczniowie kombinują, jak by tu zostać? Ale niestety przyjechał pks i trzeba było pojechać w podróż powrotną... 
 Saloniki osiągamy po 3 godzinach. Mieliśmy jechać do centrum na obiad, ale okazało się, że czas nam się nieco skurczył. Czekamy zatem na autobus miejski w kierunku lotniska.
 Autobus X01 jedzie z dworca na lotnisko - około 70 minut.
 Wreszcie lotnisko Makedonia. Zdaliśmy bagaż...
 ... zjedliśmy lunch i ruszyliśmy do Frankfurtu, skąd dopiero dotarliśmy o 22:30 do Warszawy.

Był to świetny wyjazd, który chyba wszystkim sprawił ogromną satysfakcję. Oto podsumowanie:

+ Wspaniałe i serdeczne rodziny goszczące.
+ Niezwykła  gościnność gospodarzy, multum prezentów i gestów, świadczących o sympatii i szczerości. Czuliśmy się tam doskonale.
+ Przygotowanie większości prezentacji, zwłaszcza tureckich.
+ Nasi uczniowie zdali egzamin rewelacyjnie! Każda osoba okazała się strzałem w 10 i skorzystali z wyjazdu na 100%. Jestem z nich dumny!
+ Wycieczki, pozwalające poznać okolicę i grecką kulturę. Teren, na którym się znaleźliśmy, jest bardzo mało turystyczny, ale za to prawdziwy. Wprawdzie, żeby zobaczyć coś bardziej spektakularnego (Meteory, Vergina) musieliśmy jechać kilka godzin, ale było warto.

- Brak było zajęć integracyjnych i aktywności, które angażowałyby uczniów do czynności w mieszanych grupach międzynarodowych.
- Prezentacje Portugalii o hobby oraz Rumunii były słabo przygotowane i zwyczajnie słabe.
- Niektórzy uczniowie partnerów słabo angażowali się w zadania.

Ale niech minusy nie przesłonią plusów: wyjazd na piątkę! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz